sobota, 8 lutego 2014

▹Prolog

Uderzył mnie blask słońca. Wszystko było tak jasne, że aż bolało. I ten upał. Było jeszcze gorzej niż w środku. Mój oddech przyśpieszył, zrobiłam dwa małe kroki w tył usiłując złapać się czegokolwiek. Opadłam ciężko na schodki. Zacisnęłam swoje małe dłonie. W końcu otworzyłam oczy, wokół był tylko piasek. Czerwony, gorący piasek. Miliony kilometrów pustyni, pustki w śród której się znalazłam. Zerwałam się na równe nogi. Z powodu gwałtownego ruchu poczułam ukłucie w żołądku a moje zawroty głowy powróciły. –Gdzie jestem? –wyszeptałam. Nie oczekiwałam odpowiedzi, było to raczej pytanie do samej siebie, pytanie na które nie byłam w stanie odpowiedzieć.

“I tak ciężko jest nienawidzić kogoś kogo doskonale się rozumie”

Po·ry·wacz
» Osoba, która uprowadziła kogoś
» Ten, kto porwał, uprowadził kogoś, coś 

„Wszyscy pragnęli odpowiedzi których nie byłem w stanie udzielić”

Chciałam uciec? Zobaczyć radosne twarze rodziców i przyjaciół? Wrócić do „normalnego” życia? Czy wolałam zostać tutaj, po środku pustkowia? W miejscu gdzie nikt nie mógł mnie znaleźć. Bez miejskiego tłoku, natrętnych ludzi proszących o pieniądze, ludzi spieszących się do pracy, gimnazjalistów krzyczących głośno w metrze. Czy zostać tutaj z nim? Na zawsze, tylko on, ja i miliony kilometrów nicości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz