wtorek, 11 lutego 2014

▹001

Moja czarna koszulka została niedbale włożona do krótkich jeansowych spodenek. Spakowałam ostatnie potrzebne rzeczy do swojej torebki. Otworzyłam okno, przysunęłam drabinę i szybko zeszłam na dół. Zerknęłam na godzinę na moim zegarku. Westchnęłam niezadowolona i zaczęłam biec. Od parkingu dzieliły mnie metry kiedy usłyszałam czyjś głos. 
–Elisabeth! –odwróciłam się na pięcie. Zobaczyłam swojego przyjaciela uśmiechającego się do mnie szeroko.
–Gdzieś ty zaparował? –zapytałam zdyszana, związałam swoje długie brązowe włosy w wysokiego kucyka.
-O tutaj. –powiedział wskazując swojego van’a. Wywróciłam teatralnie oczami, pokazałam mu język i wsiadłam do samochodu. –To jak? Jedziemy? –zapytał wkładając kluczyki do stacyjki, czekał na moją odpowiedź. Kiedy skinęłam głową przekręcił i po chwili ruszyliśmy.
Wiatr rozwiewał moje włosy, muzyka leciała bardzo głośno a my jechaliśmy przed siebie, śmiejąc się z bezsensownych kawałów, śpiewając teksty piosenek, krzycząc głupie słowa najgłośniej jak tylko mogliśmy sobie pozwolić. Czułam się wolna, nie myślałam o rodzicach śpiących teraz w łóżku, nieświadomych mojego zniknięcia czy starszej siostrze słuchającej muzyki lub czytającej książkę po nocach. Teraz liczyłam się tylko ja… Ja, Charles, ten samochód, muzyka, wolność.
Zatrzymaliśmy się na skraju lasu. Usiadłam na dachu van’a i obserwowałam poczynania chłopaka. Brunet wyciągnął z bagażnika namiot i rozłożył go w pobliżu. –Ej Beth pomogłabyś mi może? –zapytał. Trzymał w swoich dużych dłoniach rurki i próbował je poskładać. Zaśmiałam się, zeskoczyłam na ziemię i podeszłam do niego powoli.
-Daj to. –powiedziałam kiwając głową. Sprawnie rozłożyłam namiot. Do środka włożyłam dmuchany materac, koce i poduszki. W tym samym czasie mój przyjaciel poszedł szukać suchych patyków. Nie czekałam na niego długo, już po chwili Charles wrócił, wszystko wypadało mu z rąk. W końcu rzucił całe drewno na ziemię.
-Mam dosyć. –powiedział siadając obok mnie.
-Rozpalaj ognisko! Zimno mi! –zaczęłam dźgać go w bok śmiejąc się przy tym bardzo głośno.
-Może sama je rozpalisz? –zapytał, złapał mnie za biodra, obkręcił nas tak, ze praktycznie leżał na mnie i zaczął łaskotać. Wokół panowała cisza, nasz śmiech niósł echo które gubiło się gdzieś w głębi lasu.

Czerwone płomyki ognia oświetlały lekko nas namiot, przy ognisku było przyjemnie ciepło. Nabiłam piankę na patyk i zaczęłam ją opiekać. Charles włączył muzykę z samochodu, nuciłam pod nosem jakąś piosenkę.
-Spróbuj tego. –powiedział podając mi kubek. Wzięłam łyka herbaty, uśmiechnęłam się sama do siebie, zamlaskałam głośno i uśmiechnęłam się szeroko. –Nie rób tak. –usłyszałam jego rozbawiony głos za plecami. Wywróciłam oczami i zaśmiałam się cicho. –To jak, gramy w pytania? –zapytał siadając obok mnie na kocu.
-W co? –zapytałam zdziwiona.
-Ty pytasz mnie, ja ciebie. –odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Skinęłam głową na znak, że rozumiem. –Chciałabyś się wyprowadzić? –zapytał. –No wiesz, z dala od rodziców i wgl?
-Nie wiem. Z jednej strony chyba tego chce każdy nastolatek nie? Chociaż z drugiej nie wiem co bym zrobiła gdyby ich zabrakło. –westchnęłam głośno bawiąc się palcami. –A ty?
-Pewnie. Sama wiesz jak wygląda moja „cudowna” sytuacja w domu. –zrobił w powietrzu cudzysłów. Atmosfera panująca wokół członków jego rodzinny zawsze była napięta. Chodź Charles nigdy by się do tego nie przyznał był naprawdę podobny do swojego ojca. Oboje byli bipolarni, ich humor potrafił zmienić się w ciągu kilkunastu sekund.  –Jak się czujesz po stracie Nellie? –poczułam jak zły napływały mi do oczu.
-Wiesz, miałeś rację mówiąc, że do straty bliskich osób można się przyzwyczaić. –odparłam cicho. -Kiedy odchodzi pierwszy przyjaciel boli. Drugi? Też. Trzeci? Nie mniej. Przy czwartym jednak już zaczynasz zdawać sobie sprawę z tego, że tak musi być, że widocznie nie wszyscy ludzie są dla Ciebie.
-Elisabeth … -złapał mnie za dłoń, otarł pojedynczą łzę kreślącą linię po moim policzku.
-Nie płaczesz już nawet. Starasz się wykreślić z pamięci wszystkie szczególne wspomnienia związane z tą osobą i zapomnieć, że był dla Ciebie kimś na kształt zwykłego znajomego. Że nie łączyło Cię z nim żadne szczególne uczucie. Jedyną oznaką utarty jest tylko dziwne uczucie pustki jakby ktoś zabrał kawałek Ciebie. Jednak żyjesz dalej. Uśmiechasz się. Przez jaki czas Ci się to udaje? Nie wiem. Dopiero zaczynam…

-Dziękuję za wszystko. –powiedziałam opierając łokcie o otwarte okno samochodu. –Naprawdę tego potrzebowałam –dodałam już znacznie ciszej. Chłopak przysunął się bliżej mnie i cmoknął mnie w czoło. Opuściłam głowę i pozwoliłam aby kosmyki moich włosów zasłoniły rumieńce które wkradły się na moje policzki.
-Idź już bo zimno się robi. –odpowiedział ciepło. Skinęłam głową, zrobiłam krok w tył. Brunet odpalił samochód, po raz ostatni pomachałam mu i odprowadziłam jego samochód wzrokiem. Obracając się na pięcie zaczynałam przemyślać wymówki w które mogli by uwierzyć moi rodzice. Niepewnie nacisnęłam klamkę. W domu wciąż panowała ciemność. Odwiesiłam swoją torebkę na wieszak i ruszyłam w stronę salonu. Echo niosło moje kroki przed duży korytarz, zeskoczyłam z trzech schodków i znalazłam się w kuchni. Kiedy już miałam przejść obojętnie obok uchylonych drzwi do pokoju mojej siostry nagle te otworzyły się z impetem. Zanim zdążyłam się odwrócić ktoś zasłonił moje usta i pociągnął w tył. Zaparłam się nogami, próbowałam się wyrwać wszystko a marne. Zostałam zaciągnięta do salonu i rzucona na ziemię.
-Kurwa J. ostrożnie! Wiesz co mówił szef, ona ma być cała! –mężczyzna w kominiarce krzyknął do drugiego. Podniosłam wzrok, moi rodzice jak i siostra siedzieli przywiązani do krzeseł, które stały w prostej lini. Każdy z nich miał usta zaklejone taśmą. Moja mama miała rozmazany makijaż, tata ranę na czole z której leciała krew, a moja siostra była po prostu przerażona. –Idziemy. –usłyszałam ochrypły głos i poczułam czyjeś ciepłe dłonie na swoich ramionach. Na dźwięk tych słów mój tata zaczął się szarpać. Jeden z mężczyzn podszedł do niego kiedy już miał go uderzyć poczułam nagły nadmiar odwagi.
-Zostaw go! –krzyknęłam. Do moich oczu napłynęły łzy, czułam, że zaraz zemdleję. Pistolet, naładowany pistolet.  Został wymierzony w moją klatkę piersiową. Zrobiłam gwałtowny krok w tył. Na moje nieszczęście wylądowałam w czyiś objęciach.
-Tylko spróbuj James a oberwiesz! –momentalnie mężczyzna opuścił broń na ziemię i sam cofnął się do tyłu. Podszedł do mojego taty i oderwał taśmę.
-Harrison proszę! To moja córka. –mój ojciec wycedził. Odwróciłam się gwałtownie. Moje oczy spotkały się z brązowymi tęczówkami dokładnie analizującymi każdy centymetr mojej twarzy. -Słuchaj nie wiem kim jesteś, ani czego chcesz. Ale jeśli liczysz na okup, mogę ci powiedzieć, że nie mam pieniędzy ale co mam to bardzo szczególny zestaw umiejętności; umiejętności które nabyłem podczas bardzo długiej kariery. Umiejętności które sprawiają, że jestem koszmarem dla osób jak ty. Jeśli puścisz teraz moją córkę, to będzie koniec. Nie będę cię szukał, nie będę cię ścigał, ale jeśli nie, będę cię szukał, znajdę cię i zabiję…
-Powodzenia.

Przebudzenie, upał. Ile razy przesunęłam się chociaż troszeczkę, żołądek podchodził mi do gardła i kręciło mi się w głowie. Byłam przykryta cienkim prześcieradłem. Miałam wrażenie, że jestem w środku ogniska. Otworzyłam oczy, wszystko się kołysało i kręciło, było beżowe i rozmazane. Leżałam w jakimś pokoju. Ściany były zrobione z długich desek zbitych w rogach. Światło raziło mnie w oczy. Nie widziałam nikogo. Rozglądałam się, ostrożnie kręcąc głową. Miałam sucho w gardle. Ledwo oddychałam. Znowu zamknęłam oczy. Spróbowałam głęboko odetchnąć. W myślach sprawdziłam swoje ciało. Ramiona na miejscu, nogi, stopy. Poruszyłam palcami. Wszystkie działały. Dotknęłam brzucha. Miałam na sobie T-Shirt, stanik wrzynał mi się w skórę. Nogi były gołe, jeansy zniknęły. Pomacałam prześcieradło, a potem położyłam rękę na udzie. Moja skóra niemal natychmiast stała się gorąca i lepka od potu. Na nadgarstku nie miałam zegarka. Przejechałam ręką po majtkach. Nie wiem, czego się spodziewałam . Może krwi. Rozdartego ciała, bólu. Ale nic takiego nie było.
-Nie zgwałciłem cię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz